Elon Musk

Walter Isaacson (2023)

Poziom trudności: Łatwy

Książka, która wciąga choć nie zachwyca. Warto przeczytać, ale dało się wycisnąć z niej więcej.

Pamiętam, gdy jako dziecko spędzałem wakacje w drewnianym domku pod Warszawą. W dni tragicznie się nudziłem. Nie mogłem natomiast doczekać się wieczorów. Uwielbiałem, gdy robiło się ciemno a niebo rozbłyskało tysiącem gwiazd. A ja siedziałem i marzyłem. O przeszłości, nieskończoności, obcych cywilizacjach. Kiedyś w programie naukowym usłyszałem, że astronomami zostają osoby, które nigdy nie dorosły, aby przestać marzyć. Czy można tak określić też przedsiębiorców próbujących skolonizować najbliższe planety lub zrewolucjonizować naszą rzeczywistość?

Może. Rozmarzyłem się i czas wrócić do chwili obecnej. Po co czytamy biografie? Chcemy przeżyć czyjeś życie? Dowiedzieć się więcej? A może szukamy inspiracji?

Jeśli tak, to czy może być ktoś lepszy, aby pchnąć was do zmian i sukcesu, niż twórca słynnej Tesli a przy tym co i rusz wystrzeliwujący w kosmos rakiety?

Zastanawiałem się, czy nie spotka mnie rozczarowanie sięgając po tę książkę. Bo w sumie tytuł jest trochę banalny. Elon Musk. Trochę takie pójście na łatwiznę. Podobnie, jak książki typu Robert Lewandowski czy Leo Messi. A osoba głównego bohatera swoim życiem stawia bardzo wysoko poprzeczkę. Ciekawość zwyciężyła.

Zacznijmy od autora, bo to on komponuje dla nas przepis na wspaniałą przygodę. Walter Isaacson od dłuższego czasu opisuje historie nieco ekscentrycznych geniuszy, ludzi osiągających sukces. Widać, że szczególnie upodobał sobie osoby rzucające światu wyzwania. I fajnie. Na pewno jest inspirujące, gdy ktoś łamie utarte ścieżki. Czy to Jennifer Doudna buszująca wśród roślin na Hawajach, ikoniczny twórca Apple – Steve Jobs, Albert Einstein znany z okładek zeszytów z wystawionym językiem. No i w kolejce Elon Musk. Dość naturalne. Czy udało mu się i tym razem?

To zależy. Jaki cel postawilibyście sobie sięgając po tę książkę?

  • Inspiracja – przeżywacie kryzys? Brakuje wam motywacji? Może wypalenie lub narastające przykrości? – tutaj zdecydowanie warto przeczytać, chociaż chyba każda spisana historia Elona Muska dałaby radę.
  • Relaks – chcecie po prostu odprężyć się, bez nurtujących pytań i emocji związanych z nieznanym zakończeniem? Lubicie podziwiać zwycięską walkę z przeciwnościami losu? Tutaj autor też daje radę, przeplatając życie prywatne z zawodowym bohatera.
  • Prawda – szukacie wglądu w to, jak naprawdę wygląda środowisko przedsiębiorców-miliarderów w Stanach Zjednoczonych? Półbogów, gotowych rzucić każde wyzwanie w heroicznej walce o ludzkość? Tutaj niestety książka rozczarowuje. Niewygodne tematy są szybko zamykane, niektóre pomijane. Autor nie drąży w bolesnych ranach. A szkoda.

Jeśli chęć sięgnięcia po tę książkę wynika z poszukiwania przyjemnego oderwania od codzienności, poszukiwania dość oczywistej motywacji, to polecam z czystym sumieniem. Sam należę do osób, które nieraz poszukują inspiracji. I tutaj się to udało. Książka spełnia oczekiwania w 100%. Mamy start akcji w postaci trudnego dzieciństwa, samotności, codziennych problemów (spektrum autyzmu?). Widzimy jak wiele błędów popełnia autor, jak skomplikowaną jest osobą. Widzimy go niczym kolegę z podwórka, kogoś bliskiego. Życie osobiste będzie nieraz przewijało się w książce, nieraz budując przeciwieństwo do tytanicznej pracę bohatera. Trochę taki stereotyp – geniusz połączony z tragiczną postacią dla najbliższych. Spotkaliście się z tym wcześniej? Ja tak, w książkach, filmach.

Autor pewnie wiedział, że ten kontrast będzie nam się rzucał w oczy i utrzyma nas w napięciu do końca książki. W moim przypadku trochę się pomylił. Pod koniec stało się to po prostu nudne. Schemat trudne dzieciństwo – pokonanie słabości – pierwsze sukcesy – problemy i dalsze sukcesy – kolejne wyzwania zaczyna w pewnym momencie męczyć. To jak oglądanie powtórki meczu. Niby powinny być emocje, ale brak napięcia robi robotę. Czego mi zabrakło? Odpowiedzi na przynajmniej niektóre z pytań:

  • Czy Elon Musk egoistycznym podejściem niszy swoją rodzinę, patrząc chociażby przez pryzmat zerwania relacji z transseksualną córką?
  • Czy patchworkowa rodzina to po prostu łatwość w zdradach i niechęć do poświęcenia czasu na budowanie trwałych relacji osobistych?
  • Czy kupno twittera to kaprys miliardera? Coś jak porównywanie swoich męskości?
  • A co z oskarżeniami o przerzucanie najcenniejszych ludzi pomiędzy spółkami pomijając przy tym interes inwestorów?
  • Co z oskarżeniami o budowę wokół siebie dworku pełnego przytakiwaczy, hojnie opłacanych razem z Muskiem wielomiliardowymi bonusami, które zwykłemu człowiekowi wydaję się totalnie abstrakcyjne?

Może to być moja przypadłość. Czytałem też książki o Jeff’ie Bezosie, którego styl życia zdaje się być normalniejszy… I to może dało mi pewien dystans. Trochę takie uspokojenie, że droga Elona Muska nie jest jedyną wiodącą do sukcesu. Pracując w bankowości prywatnej czy później już nieco bardziej na poziomie relacji osobistych, obserwowałem polskich milionerów i miliarderów. Zobaczyłem, jak szerokie jest to spektrum osobowości. Od barwnych postaci wspaniale czujące się w blasku reflektorów, na które to ciężko zapracowali, po stonowane osoby łaknące spokoju i prywatności.

Wracając do książki. Życie zawodowe i osobiste Elona są jak czerń i biel. Diametralnie się różnią. Autor musiał mieć pewność, że to zauważymy, dość dynamicznie przeplatając oba wątki. Szczerze, trochę trąci banałem. Ale czy dało się to zrobić inaczej? Może postać Muska nie może być inaczej opisana. Po prostu taki jest jego charakter – traktujący relacje osobiste jako skomplikowane uzupełnienie chęci posiadania dzieci. Niektórym z nas może poprawić to humor. Bycie miliarderem i geniuszem to nie spacerek po parku.

Jeśli złapiemy odpowiedni dystans i nie damy się wodzić za nos autorowi, książkę czyta się nieco inaczej. Odkrywa się pewne aspekty, które autorzy jakby chcieli przemilczeć. I to daje pewien fun. Czy kupno Twittera było błędem wynikającym z chęci tytanicznej pracy i dążenia do prawdy czy tylko kaprysem i rykoszetem ogromnego ego? Czy Musk buduje na bezkompromisowości czy pomimo niej? Czy mając jedno życie warto poświęcić się całkowicie pracy, zaniedbując przy tym rodzinę? A może przykład tytanicznego ojca da ogromny impuls nie tylko dzieciom, ale całemu pokoleniu?

W książce poznamy ciekawe aspekty życia Elon’a. Ale nie oszukujmy się – skrojone pod hipotezę przyjętą dla całej książki. Jak wspomniałem – młody chłopak wyrwał się z rąd niezbyt fajnego ojca i kochającej, pełnej energii matki. I na tym gruncie, rzucając wyzwanie przeznaczeniu, wyrasta nam bezkompromisowy człowiek pracy, którego obsesja na punkcie doskonałości, misja i poświęcenie, stają się jego przekleństwem. A im dalej w dorosłość tym większy ogrom pracy i wyzwań. Ultranowoczesna technologia przeplata się z relacjami ludzkimi. Namiętności z twardym naukowym podejściem. Albo ktoś jest ze mną i da sobie złamać kręgosłup albo wylatuje. Proste, nieludzie. Trochę trąci Jackiem Welch’em (o którym może napiszę, jeśli dostanę zlecenie od szefa – Jeremiego). No dobra, trzeba oddać, że jest mniej skupiony na sobie i pieniądzach a bardziej na misji. Ratowania świata.

Z czym zostajemy po ostatniej stronie? Z wrażeniem, że nie zmarnowaliśmy czasu. Sporo przygód, pięknie przygotowana ścieżka, po której autor prowadzi nas za rękę. Są też „ale”. Poza celowo pozostawionym pytaniem o przyszłość Musk’a i jego projektów, możemy pozostać niejako przy okazji z całą paletą innych wątpliwości, chociaż zamaskowanych nadrzędnym celem rozwoju ludzkości. U mnie były to wspomniane wcześniej pytania. Problemy rodzinne i skomplikowane relacje z transseksualną córką. Ogromne pragnienie sławy i uznania, a przy tym też pieniędzy w kontekście chociażby hojnych programów motywacyjnych w Tesli czy otaczania się ludźmi bezkrytycznie podchodzącymi do aspiracji i stylu pracy Muska. Tego, jak powstała nowa klasa przedsiębiorców, którzy wzajemnie wspierają się na ramionach pieniędzy inwestorów, aby na siłę dolecieć do gwiazd. Autor pewne problemy sygnalizuje, to jednak ich nie drąży. A szkoda. Pięknie współgrałoby to z the Boring Company, przedsięwzięciem bohatera, którego celem jest kopanie w ziemi i łączenie ludzi. Aż się prosiło. A może o tak barwnych postaciach swobodnie pisze się dopiero wiele lat po ich śmierci? Bez zbędnych ograniczeń. Obaw o urażenie ich emocji.

A może wasze wnioski są lub będą zupełnie inne? Dajcie znać.

Udostępnij w Social Mediach

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Czytaj więcej...

Scroll to Top