Dzisiaj z cyklu „Tata czyta” książka, która bardzo pomogła mi w organizacji mojego życia. Zarówno rodzinnego, jak i zawodowego.
James Clear popełnił dzieło, którego tytuł wywołał u mnie co najwyżej umiarkowany optymizm. Kolejny poradnik, jak być pięknym, młodym, bogatym i odnosić same sukcesy? Wiadomo. Przy tak nisko ustawionej poprzeczce trudno było nie dowieźć oczekiwań. Czy można jednak zaskoczyć pozytywnie?
Zacznijmy mocno. Spójrzmy na nasze życie. Co decyduje o tym, że niektórzy z nas uprawiają sport pomimo codziennej pracy i poświęcania czasu rodzinie? Albo skutecznie unikają słodyczy, uczą się języków czy też terminowo kończą zadania w pracy lub oszczędzają na emeryturę. Też znacie takie osoby? Jesteście jednym z nich? Jeśli nie to warto, abyś czytał dalej.
Nowy ja, moje nowe życie!
Nieraz chcemy coś zmienić, ale ciągle się nie udaje. A to jednak zmęczenie bierze górę, wciągnie Cię serial czy też odruchowo sięgniesz po ciastko. To są właśnie nawyki. Mają one to do siebie, że stają się naturalnym sposobom działania naszego mózgu. Mamy pewne ścieżki, które powtarzamy od wielu lat. A nasz mózg to uwielbia. Zaskoczenia, zmiany otoczenia wywołują pewien rodzaj stresu, który wynika z naszych genetycznych uwarunkowań. W znanym nam otoczeniu czuliśmy się bezpiecznie. I to nam zostało. Dlatego też nasze przyzwyczajenia trudno jest zmienić. A jednak czujemy tą potrzebę zmian. Może to być przykładowo chwila, gdy staniemy na wadze i zobaczymy, że przybyło nam kilka kilo. Pierwsza reakcja? Zmieniamy wszystko tu i teraz! Wyrzucamy słodycze, zapisujemy się na siłownię, zaczynamy gotować warzywa na obiad. To dużo zmian na raz dla naszego organizmu. Trochę tak, jak z noworocznymi postanowieniami. Co roku widzę, ile nowych osób pojawia się w styczniu czy lutym i jak niewielu z nich przychodzi we wrześniu. Zostają tylko pojedyncze osoby.
Czas na konkrety!
Jak, według autora, skutecznie budować nawyki? Znajdziemy dużo ciekawych wskazówek. W pierwszych rozdziałach zderza oczekiwania z rzeczywistością. Opisuje „dolinę rozczarowania”. Chodzi o różnicę pomiędzy naszymi oczekiwaniami co do rezultatów działań, a tym co realnie osiągniemy. Nie schudniemy trwale 10 kg w miesiąc. Nie zbudujemy muskulatury w kwartał. A jednak tak chcemy widzieć potencjalne efekty, aby utrzymać motywację. I tutaj pojawia się problem. Po miesiącu wchodzimy na wagę i widzimy, że straciliśmy 0,5 kg. Albo czujemy silny głód ze względu na zmianę diety, a nie widzimy efektów. Jak reagujemy? Bez odpowiedniej motywacji powracamy do starych nawyków. Spróbowaliśmy coś zmienić, ale przecież nie było efektów.
Co dalej proponuje autor? Zmianę wewnętrznej narracji. Brzmi poważnie? Nic z tych rzeczy! Po prostu – nie ćwiczmy, stańmy się sportowcem. Nie odkładajmy pieniędzy. Stańmy się osobą oszczędną. Chodzi o zrozumienie, kim chcemy być. Wizualizację, jak się widzimy za kilka lat, a nie tylko jak zmienimy pojedyncze przyzwyczajenia. Technika już dość stara. Ale w nowej formie. Pozwala nam ona zachować spójność i zbudować naturalne przyzwyczajenia dopasowane do osoby, którą się stajemy. Jestem sportowcem, więc zdrowo się odżywiam. Widzę się jako sportowca, żyję jak sportowiec. Gdy zastosowałem się do rad autora (pomimo tego, że od wielu lat trzymam dietę i jestem aktywny) pewne działania stały się dla mnie dużo przyjemniejsze. Ale to nie koniec. Dostajemy inne proste przepisy, jak budować nasze mikronawyki. I co ważne małymi krokami, które łatwo wdrażać.
Mój przykład z życia
Z prostych nawyków i mikrokroków korzystam na przykład, gdy jestem zmęczony wieczorem. Mój umysł poddaje mi całą gamę argumentów za zostaniem w domu zamiast pójścia na siłownię czy pobiegać. Jestem sportowcem! Rozkładam więc działanie na drobne kroki, do których jestem przyzwyczajony. 21.30 – zakładam ubrania do ćwiczeń. I tyle. Nie katuje się myślą o treningu. Pierwszy cel wykonany. Sukces. Mam dresik na sobie. Następny – zejść do garażu. Tylko, nie idę ćwiczyć, schodzę na chwilę. Zrobione. Kolejny krok – uruchomić samochodów i podjechać na siłownię. Lub pobiec jeśli jest ładna pogoda. To tylko 12 minut. Przecież nie muszę tam wchodzić. Załatwione. Jestem na miejscu to już wejdę. Jeszcze nie myślę o ćwiczeniach. I jestem! Ćwiczę. Małe kroki. Do tego budujemy bariery przed złymi nawykami. Problem ze zbyt długim leżeniem przez TV? Zostawiamy pilota do telewizora w innym pokoju lub go po prostu wyrzucamy. Lubisz zjeść coś słodkiego? Nie musi to być problemem. Wiele osób lubi. Tylko nie trzymaj łakoci w domu. Gdy będziesz musiał wyjść po ulubiony batonik wieczorem to łatwiej będzie dotrwać do rana. A może zastąpisz soki, colę i inne słodkie napoje wodą? Po prostu – nie musisz z nich rezygnować! To byłaby zbyt trudna decyzja na jeden raz. Łatwo dać się złamać. A decyzja o nie kupowaniu słodyczy do domu jest dużo łatwiejsza. Autor proponuje nam całą kartę wyników, którą bardzo szybko wdrożymy i łatwo będzie nam utrzymać. Jak ona wygląda? To zostawiam już wam do przeczytania.
Podsumowanie
Jak widzicie, książka zmienia optykę działań i pracy z nawykami. Fajnie, ponieważ od pierwszego dnia możemy je wdrażać i z nimi eksperymentować. Bez stresu, bez ustawiania celów, których nie dowieziemy. Nawet jeśli wykorzystacie jedną z metod to myślę, że przyniesie ona bardzo dobre i widoczne efekty. Polecam. A trochę lania wody nie przeszkadza. W końcu autorzy zza oceanu mają taką tendencję i trzeba to zaakceptować. Taka uroda.